Jestem szczęśliwa, że na tym świecie istnieją jeszcze ludzie, którzy samą swoja obecnością wywołują u mnie lawinę uczuć. Tak... Ja nie żartuję! A jak klapną jeszcze swoją szanowną dupencję w PeKaeSie obok mnie, to jestem w(piekło)wzięta. (Po angielsku być wniebowziętym to : be over the moon, więc być wpiekłowziętym to może być np. be over the Jądro Ziemi? Bo "be over the hell" to takie niepasujące, chyba że " be under the hell"... <- to taka mała dygresja.) Przechodząc do właściwej sytuacji. Ja namiętnie przeglądając zeszyt od matematyki spokojnie siedziałam w PKS i próbowałam wrócić do domu po bardzo irytującym dniu... Nawet nie zaczepiałam ludzi, nie wprawiałam ich w zażenowanie, nie traktowałam ich z góry! A tu nagle, szanowny pijaczek wpieprzył swój gruby, procentowy tyłek na siedzisko obok. Gdyby nie zestaw maturalny, który próbowałam sensownie rozwiązać (jednakże nie dało się sensownie, bo to było zbyt proste) zwróciłabym uwagę dla kierowcy, że nie można wpuszczać pijanych pasażerów, albo przynajmniej bym się przesiadła. However pan, którego spokojnie można by nazwać żulem dworcowym, tak mnie przestraszył, że nie dałam rady nic zrobić... Wyssał ze mnie całą wkurwieline, cała energie do nieżycia jak człowiek. Dzięki niemu stałam się taka mała, szara a równocześnie ponad ludźmi. Dzięki Ci, żulQ wielki.
Moja panika z minuty na minutę nasila się. Już teraz wiem, że jutrzejszy dzień będzie jednym z tych najbardziej trudnych w roku. Wizja powrotu do szkoły po 5 dniach epickiego leniuchowania przyprawia mnie o ból mózgu. I to nie ważne, że KURDE jutro Kangur i kartkóweczka z matmy... Wcale nie ważne... Już teraz wiem, że zawalę matmę, a na logiczne rozwiązanie Kangura nigdy nie miałam szans. Ważne jest to, że zdaję sobie sprawę, iż Marta Gie nie pojedzie po mnie. A nawet jeżeli uda się jej pojechać po mnie, to nie będzie w stanie wypełnić pustki, powstrzymać żalu i powolnej destrukcji, która tak jak HIV podstępnie postępuje nie dając na razie wyraźnych oznak. Pięć dni bez "bariery", jaką Marta Gie zapewniała mi jeżdżąc po mnie, traktując mnie jak szmatę, skazało mnie na powolną śmierć (w tym wypadku tego, co we mnie najlepsze). Jak już kiedyś wspomniałam, ta mało skromna osóbka jest niezbędna dla mnie do prawidłowego funkcjonowania i rozwijania się. Jest jak drzewo przy drodze, które za każdym razem kiedy się rozpędzę na autostradzie zła, samozachwytu i egoizmu, zatrzymuje mnie w drastyczny sposób, rozpierdalając moją osobowość na kawałeczki i zabijając szatana siedzącego za kierownicą. O tak... Marcie Gie zawdzięczam wszystko to, co stawia mnie do pionu.
Narzekanie... właśnie to chyba Polacy lubią najbardziej. W przeciwieństwie do piłki nożnej, która jest naszym "narodowym" sportem, w tym jesteśmy prawdziwymi mistrzami. Jakby dodać bogaty słownik, nawet z tymi niechlubnymi przekleństwami, które w pewnym momencie, odpowiednio użyte mogą stać się epickie, moglibyśmy stać się legendarni. Prawie tak wielcy jak Starożytni Rzymianie, czy Grecy. Dlatego pozwolę se dołączyć do elitarnej grupy chwalących się umiejętnościami i ponarzekam sobie trochę. Nie wiem od czego zacząć? Od pecha, który od paru dobrych treningów strzeleckich hamuje rozwijanie moich umiejętności, czy od szczęśliwej amunicji, dzięki której trenuję brak cierpliwości. Kolejność nie ma znaczenia, najważniejsze, że dostrzegłam swoją bezradność w tym sporcie. Moje tarcze często wyglądają tragicznie. Wstyd się pokazać z takimi tarczami. Jednakże to nie jest wina braku koncentracji (której nigdy nie miałam), a pecha... To pech jest winny. A amunicja... Jest bardzo śmieszna i irytująca. Zacina się... Wyobrażacie sobie? Siedem razy iglica waliła w kryzę łuski, a nabój nie wystrzelił. Nerw może złapać, prawda? Dlatego też winie amunicje za dekoncentracje.Na szczęście na straży jest Basia, która oswoiła burzącego się we wnętrzu mojej osobowości Samego Zła. Zrobiła to nietypową metodą, bo mnie przytuliła, ale jednak się udało. Właśnie też tu napisałam do Marty SMS o treści "Pojedź po mnie. Proszę". A Marta zwyczajnie postawiła mnie niżej niż 48groszy i napisała na gadu.
Marta:
-wow, desperacko to zabrzmiało
-niestety nie mogę na Ciebie poświęcić swoich ostatnich 48 groszy, które mam na koncie
-mam nieokreślone wrażenie, że jeszcze kiedyś mogą mi się przydać
-wow, desperacko to zabrzmiało
-niestety nie mogę na Ciebie poświęcić swoich ostatnich 48 groszy, które mam na koncie
-mam nieokreślone wrażenie, że jeszcze kiedyś mogą mi się przydać
Wiem, że już za późno na naukę. Ale jeżeli nie otworzę książki/zeszyciQ od matmy, to jutro będę miała wyrzuty sumienia.
The End
LoFFciam- Nataleczka
LoFFciam- Nataleczka
Wzruszające zakończenie - to z moim cytatem - a prawa autorskie?!?111?!???!111!? - oraz to z matmą też również also as well.
OdpowiedzUsuńCzy nie masz czasem wrażenia, że ilość mnie w tych notkach przekracza normy ISO?
Nie,ponieważ przedstawiłam Cię w odpowiednim, negatywnym świetle( szczególnie tym cytatem), więc nadmierne użycie Ciebie w noteczce jest usprawiedliwione.
OdpowiedzUsuńZresztą to jest mój słit blogasek i ja tu rządzę, więc nie ma żadnych praw autorskich... blablabla...Dziękuję za uwagę, braffka dla mnie