Sie ma, sie nie ma.... No ja raczej nie mam... dobrego humoru. Jednakże, kochany, podzielę się z tobą moją listą
10 POWODÓW DLACZEGO NIENAWIDZĘ LUDZI
1. Wpierdalają się w Twoje życie!!!
2. Wkurwiają chcąc być dla Ciebie kimś pomocnym, a tak naprawdę ciekawi ich tylko życie Twoje i Twojej rodziny.
3. Są jebanymi plotkarzami.
4. Są wkurwiającymi krwiopijcami, którzy wyssą z Ciebie ostatki chęci do życia.
5. Ni chuja Cię nie znają, twierdząc, że twoje problemy to tylko mały pryszcz na chujku zagłady, którego można usunąć!! WTF?
6. Niszczą Twoje marzenia i plany.
7. Nie da się ich pozbyć.
8. Nawet jakby się dało, to najprawdopodobniej rasa ludzka wymarłaby po 8 pokoleniu(tak mało by ich zostało), co by było niehumanitarne?!
9. Nie można ich także olać, bo słodka krytyka ich słowa dotrze do Ciebie nawet w próżni.
10. Albo się do tych jebańców przywiązuje, albo podziwia, albo kocha.
Wiesz co BlogasQ? Jesteś równie chujowy jak ci ludzie( w złym znaczeniu tego przymiotnika). Zero wpływu terapeutycznego w Tobie widzę, i zero perspektyw na przyszłość. Wybacz kochany ale masz zjebaną twarz, no i oczywiście nigdy nie zmienisz swojego nastawienia do Mnie.
środa, 27 października 2010
sobota, 23 października 2010
Heloł
Jest sobota wieczór, a ja siedzę przed komputerem w domu. Teoretycznie powinnam się uczyć, ale wybór matematyka czy matematyka ostatnio sprawia mi tyle trudności, że wybrałam inne mało zajebiste zajęcia, przez które zapewne cofnę się w matematyce do podstaw logiki( która była 1 klasie- dostałam chyba 1+ z klasówki; pamiętam, bo po tej PAŁCE zastanawiałam się czy na pewno powinnam uczyć się w tej szkole). Wróćmy do sobotniego wieczorQ.
-Kiedy ostatni raz pamiętasz jakąś imprezę sobotnią?
-No nie ffiem, Staśka, ostatni raz to chyba były 69 urodziny Alfonsa...
-Oh... Faktycznie pamiętam tą imprezę, była jakieś 20 dni temu? Samozuo, jak się bawiłaś wtedy?
-No fchuj wyjebanie było, gdyby nie brak kultury ze strony męskiej części zaproszonych gości, to nawet mogłabym nawet przeżyć bez drinksów.
- A ja uważa, że było zjebanie. No bo kurffa, jedyne co zostaje w męskim towarzystwie to upicie ffszystkich i patrzenie jak oni się zachowują pod wpływem.
-Masz racje, Kotek, to jest genialny temat na psychoanalizę, poznanie męskiego mózgu od tej najbardziej zwierzęcej i nieobliczalnej strony
Użalając się nad sobą mogę stwierdzić, że jestem nołlajfem. A mój lajf towarzyski skończył się gdy Alejandro wyjechał do Kanady. Ale kurffa z niego... Przez tą całą niezdrową sytuację znoffu mam roztrojenie jaźni i chyba zostanę nerdem( bo nindża nie może mieć zaburzeń równowagi).
A właściwie, tematem dzisiejszej noteczki miała być rozkmina na temat życia pod natchnieniem fakultetów z chemii. Moja nauczycielka tłumacząc nam wiązania uświadomiła mi co jest najważniejsze w życiu. Najważniejszy jest majątek. Gdy masz za mało nie jesteś szczęśliwy, a gdy masz za dużo to... też nie. Biorąc pod uwagę moje miejsce w układzie okresowym społeczeństwa, jestem metalem, zawsze będę nieszczęśliwa z powodu braku. Jedynym lekarstwem jest zdobycie oktetu czyli znalezienie frajera co by dał. Ale na chuj mi jakiś frajer? Wtf? Może jednak mogę stworzyć wiązanie koordynacyjne, przypieprzyć się do szczęśliwego małżeństwa i być akceptorem? Żywienie się szczęściem innym, nie dając nic od siebie jest bardziej interesujące niż tworzenie kryształów jonowych z jakimś jebanym niemetalem, który mnie porzuci reagując z innym bardziej atrakcyjnym( bardziej elektroujemnym) metalem.
-Kiedy ostatni raz pamiętasz jakąś imprezę sobotnią?
-No nie ffiem, Staśka, ostatni raz to chyba były 69 urodziny Alfonsa...
-Oh... Faktycznie pamiętam tą imprezę, była jakieś 20 dni temu? Samozuo, jak się bawiłaś wtedy?
-No fchuj wyjebanie było, gdyby nie brak kultury ze strony męskiej części zaproszonych gości, to nawet mogłabym nawet przeżyć bez drinksów.
- A ja uważa, że było zjebanie. No bo kurffa, jedyne co zostaje w męskim towarzystwie to upicie ffszystkich i patrzenie jak oni się zachowują pod wpływem.
-Masz racje, Kotek, to jest genialny temat na psychoanalizę, poznanie męskiego mózgu od tej najbardziej zwierzęcej i nieobliczalnej strony
Użalając się nad sobą mogę stwierdzić, że jestem nołlajfem. A mój lajf towarzyski skończył się gdy Alejandro wyjechał do Kanady. Ale kurffa z niego... Przez tą całą niezdrową sytuację znoffu mam roztrojenie jaźni i chyba zostanę nerdem( bo nindża nie może mieć zaburzeń równowagi).
A właściwie, tematem dzisiejszej noteczki miała być rozkmina na temat życia pod natchnieniem fakultetów z chemii. Moja nauczycielka tłumacząc nam wiązania uświadomiła mi co jest najważniejsze w życiu. Najważniejszy jest majątek. Gdy masz za mało nie jesteś szczęśliwy, a gdy masz za dużo to... też nie. Biorąc pod uwagę moje miejsce w układzie okresowym społeczeństwa, jestem metalem, zawsze będę nieszczęśliwa z powodu braku. Jedynym lekarstwem jest zdobycie oktetu czyli znalezienie frajera co by dał. Ale na chuj mi jakiś frajer? Wtf? Może jednak mogę stworzyć wiązanie koordynacyjne, przypieprzyć się do szczęśliwego małżeństwa i być akceptorem? Żywienie się szczęściem innym, nie dając nic od siebie jest bardziej interesujące niż tworzenie kryształów jonowych z jakimś jebanym niemetalem, który mnie porzuci reagując z innym bardziej atrakcyjnym( bardziej elektroujemnym) metalem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)